Jeszcze przed laty popularne były europejskie “Violin Summit”, w których udział brali najwybitniejsi skrzypkowie jazzu. Bodaj pierwszą taką inicjatywa było spotkanie dwóch francuskich skrzypków: legendarnego Stephane Grappelli’ego i Jean-Luc Ponty’ego (  w 1979 roku  ukazał się album „Violin Summit”). Koncepcje tego spotkania rozbudowano i w 1999 roku do duetu Grappelli-Ponty dołączył gigant amerykańskiej wiolinistyki jazzowej Stuff Smith. Pomysł takich skrzypcowych meetingów podtrzymywano przez lata i  udział w nich brali najwybitniejsi instrumentaliści: Don Sugarcane Harris, Michał Urbaniak, Nipso Brantner, czy Svend Asmussen. Większość tych koncertów i sesji doczekała się dokumentacji płytowej, która stanowi dzisiaj niezwykły dokument historii muzyki jazzowej. Znaczącym było także spotkanie europejskich skrzypków zainicjowane przez producenta Joachima Ernsta Berendta w Baden Baden w 1980 roku, gdy na wspólne koncerty do niemieckiego kurortu przybyli m.in. Jean Luc Ponty, Didier Loockwood i nasz Krzesimir Dębski.

Sesja „Bleue Mélancolie” przygotowana przez skrzypka  Karola Dobrowolskiego  ma podobny wymiar. Znakomity polski skrzypek i kompozytor Karol Dobrowolski przygotował zespół, do którego zaprosił plejadę jazzowych skrzypków:  Roby’ego Lakatosa – węgierskigo Roma, wylansowanego przez samego Yehudi Menuhina,  Alexisa Cárdenasa – Wenezuelczyka i wieloletni współpracownik Richarda Galliano,  dwóch młodych wirtuozów skrzypiec – Piotra Sapieja i Raphaëla Mailleta. Do tego pianiści Giovanni Mirabassi i Hugues Duchense, harmonijkarz Greg Zlap, basista Sebastien Gastine, „gypsy”gitarzysta Siegfried Mandace, perkusista Nicolas Favrel i saksofonista Borys Janczarski. Wspaniały, międzynarodowy Ensemble, który brawurowo realizuje, osadzony w swingowym klimacie i specyficznej polsko-francuskiej melancholii album „Bleue Mélancolie”. Nagrania to debiut Karola Dobrowolskiego, skrzypka przygotowanego do estetyki jazzu przez samego Didiera Lockwooda. Polski artysta grał już z wieloma znakomitościami sceny jazzowej m.in. z Wojciechem Karolakiem, Michałem Urbaniakiem,Zbigniewem Namysłowskim czy Nigelem Kennedym. Prowadzi w Paryżu – gdzie mieszka – dwie formacje, które inspirują się jazzem manouche i stylistyką  brzmień Stéphane Grappelli’ego i  Django Reinhardta.

Nie ma tłoku – pisze w notce informacyjnej Igor Przebindowski. Proporcje między instrumentami wyważone, wszystko bardzo subtelne, bez poczucia przeładowania. Nie ma nadmiaru nut, każda jest na swoim miejscu, subtelnie wyartykułowana. Nagranie jest pełne akustyki, momentami surowości, wynikającej z braku podłączeń do wzmacniaczy, wspierania się dodatkowymi supportami mikrofonowymi, co daje w końcowym efekcie pewien rodzaj odmienności, który w tym przypadku stanowi wielką muzyczną wartość…Jest tu mieszanka Bacha, folku, muzyki cygańskiej, góralszczyzny oraz jazzu. I jak zagrane! Troje skrzypiec, dwuosobowa sekcja smyczkowa, sekcja rytmiczna prowadzona od fortepianu, a na dodatek gitara cygańska”.

Dionizy Piątkowski