z Dionizym Piątkowskim rozmawia Małgorzata Rybczyńska

 

Sypie opowieściami jak z rękawa, przechodząc z jednego wątku do kolejnego.  Właściwie przez prawie trzy godziny naszej rozmowy  nie muszę zadawać  wielu pytań, przede wszystkim słucham. Każda z opowieści to temat na kolejną rozmowę. Choćby liczba płyt, które nas otaczają. Ich właściciel, Dionizy Piątkowski  nigdy ich nie liczył, choć dokładnie wie, co ma na półkach. To przede wszystkim jazz, bo Dionizy Piątkowski  to entuzjasta i promotor jazzu,  który gdyby nie było jazzu, z pewnością by go wymyślił. Stworzona przez niego Era Jazzu świętuje właśnie 20 lecie działalności .

Czasem  pytają mnie, dlaczego  jazz? Sam nie wiem. Okazuje się, że to była muzyka, przy której lepiej mi się uczyło, pracowało. Na przełomie lat 60/70 dostawałem płyty  ze Szwecji.  To były czasy!  Z nową płytą Jimi’ego Hendrixa pod pachą na szkolnym korytarzu  piątego LO w Poznaniu nikt nie był ważniejszy ode mnie (śmiech).  Wtedy właśnie  trafiły też do mnie  pierwsze płyty z muzyką jazzową. Jakieś  ballady Johna Coltrane’a, bossa novy Stana Getza, koktajlowy Duke Ellington. I to mnie uwiodło….

Jazz jest muzyką amerykańską  – koniec  kropka

Jak rozmawiasz w Stanach z muzykiem i on używa zwrotu  jazz music, to masz do czynienia na pewno z białym Amerykaninem. Czarny Amerykanin mówi jazz, po prostu jazz. W Ameryce to jest muzyka „ludyczna”: palą, rozmawiają, piją  piwo, jest włączony telewizor, a  facet, często z dobrym nazwiskiem, gra. Oczywiście nie mówię o wielkich jazzmanach, którzy wypełniają sale koncertowe. Wielokrotnie byłem w Luizjanie, Nowym Orleanie i widziałem, że tam  muzycy po prostu wychodzą i grają. To jest ich muzyka, coś zupełnie naturalnego, co zrozumiałe, bo jazz to przecież też specyficzna muzyka ludowa.  Natomiast w Europie muzyka jazzowa stała się nobliwa, bliżej jej do  muzyki klasycznej.  Pewnie dlatego Amerykanie tak uwielbiają koncerty w Europie, w Polsce. Tylko tu, np. w auli, kilkaset osób słucha na siedząco i z przejęciem artysty. Nikt nie krzyknie, nie tupnie. Ta muzyka ma też jeszcze jedną cechę charakterystyczną, nie starzeje się. Podam Ci przykład: odnalezione niedawno  oryginalne, nigdy niepublikowane kompozycje, zarejestrowane przez kwartet Johna Coltrane’a w 1963 roku. Płyta brzmi, jakby była nagrana wczoraj.  Krzysztof Komeda też nie trąci myszką. Tak właśnie jest, że na nowej płycie Wynton  Marsalis gra jak Miles Davis w latach 60. Nikt nie wymyśla prochu, w brzmieniu, stylistyce to jest bardzo podobne.  Kiedyś zapytano  Milesa Davisa – guru jazzu – co tak właściwie jest jazzem. Odpowiedział –  Michael Jackson jest jazzem! Quincy Jones robił mu aranżacje, pojawiała się trąbka, a więc był jazz. Bo podstawą tego gatunku jest improwizacja, to jest święte. Są oczywiście zasady i struktury muzyczne, ale to nie jest muzyka trudna.  Każdy może jej słuchać. Ktoś powiedział, że gdyby wcześniej wymyślono jazz, to Chopin  byłby muzykiem jazzowym. Grałby zapewne tak, jak dziś Leszek Możdżer.

Tomasz Stańko  – najważniejszy trębacz jazzu ostatnich lat

Polska muzyka jazzowa  to sztuka, która jest doceniana i znana na całym świecie. Tomasz Stańko,  Michał Urbaniak, Krzysztof Komeda, Zbigniew Seifert to są nazwiska, które ludzie znają. Często słyszę –  Tomasz Stańko  – najważniejszy trębacz jazzu  ostatnich lat. Tak , nie ma tak wybitnej osoby w całej polskiej muzyce rozrywkowej .  Napisałem  książkę o Krzysztofie  Komedzie i o latach 50. w Polsce. Wtedy jazz był pokoleniową manifestacją , to była muzyka młodych, inteligentnych ludzi, studentów.  Choć określanie jej jako muzyki katakumbowej, podziemnej  było nieco na wyrost, przecież Komitet partii w Poznaniu subsydiował klub  jazzowy Tygodnika Zachodniego  przy  ul. Grunwaldzkiej gdzie  właśnie grywał Komeda .  Z drugiej  strony Leopold Tyrmand mówił, że jazz , mimo, że amerykański, jest muzyką „socjalistyczną”, bo to muzyka prześladowanych Czarnych  (śmiech).

Jazzmani są długowieczni

To wynika z wrodzonego optymizmu i tej radości, którą daje ta muzyka. Pamiętam Dave Brubecka, miał 82 lata, ledwo chodził, a  sporo koncertował. Iola, jego żona pokazywała mi  kalendarz. To, że był pełen terminów kolejnych koncertów, dawało mu niesamowitą energię.  Podobnie wspominam koncert  Stéphane Grappellie’go,  kiedy miał prawie 88 lat.  Mam tu gdzieś kontrakt z tym światowej sławy skrzypkiem. Kontakt był jednostronicowy – dla porównania –  Diana Krall – 70 stron. Jedna stronica, kiedy  gra, gdzie gra i za ile – koniec! Podpis:  Stephane Grappelli.  Do tego  prosił o ciepły koc i flaszkę chivasa. Przeżyłem szok na lotnisku, patrzę i widzę dziadziusia na wózku.  Tymczasem wieczorem przed koncertem poprosił o mały naparstek chivasa, i  …  sam wyszedł na estradę, usiadł na fotelu i zagrał przepiękny koncert. Wracając do  Diany Krall, przyjechała w kwartecie i do tego … 32 osoby  towarzyszące : dwie księgowe, garderobiana, kucharka etc.  Kontrakt był tak skonstruowany, że każde odstępstwo  miało kosztować mnie 10 tys. dolarów.  Jedna dodatkowa osoba na sali – płacę , obcy  fotograf –  płacę … milion takich drobnych rzeczy. Gwiazda kazała sobie wybudować  kuchnię przy estradzie, normalną katalogową kuchnię. Było tam wszystko, łącznie ze specjalną maszyną do lodu we wzorki! Artystka przyszła przed koncertem, nalała sobie z butelki wody do szklanki , wyszła, zagrała koncert i pojechała do hotelu.  Chyba tylko z nią się nie zaprzyjaźniłem (śmiech). Zupełnie inaczej, serdecznie  wspominam  legendę gitary, staruszka Jima Halla. Miał zagrać dla Ery Jazzu w poniedziałek,  wszystkie bilety do Filharmonii Warszawskiej były  wyprzedane.  Artysta przyleciał specjalnie ze Stanów na jeden koncert w Wiedniu, był już w hotelu , wypoczywał przed warszawskim koncertem. Tymczasem  nadeszła sobota  10 kwietnia 2010 roku i rano na pasku zobaczyłem informację  o katastrofie w Smoleńsku. Dzwonię do managementu – musimy odwołać koncert – informuję.  Po godzinie dzwoni do mnie sam Jimi Hall. Mówi, że widzi co się dzieje, ale proponuje nie odwoływać koncertu. Jest gotów  zagrać specjalny koncert pamięci  ofiar katastrofy. Biłem się z myślami. W historii Ery Jazzu był jeszcze jeden przypadek odwołania koncertu, także skutkiem żałoby narodowej.  Anthony Braxton największy awangardzista jazzu  miał grać standardy w warszawskiej filharmonii: zmarł papież Jan Paweł II…

Era Jazzu – nie planowałem być dyrektorem festiwalu.

Era Jazzu to miał być krótki projekt, na pomysł którego wpadliśmy z nieżyjącym już Wojtkiem Juszczakiem, tu na tej kanapie gdzie siedzimy. Postanowiliśmy stworzyć serię koncertową.  Pomysł był trochę szalony, bo wykorzystywałem – można powiedzieć – wolny czas muzyków, koncertujących gdzieś niedaleko.  Np. znajomy muzyk miał koncert w Berlinie, potem miał jeden dzień przerwy i ruszał na kolejny koncert. Pomyślałem, po co ma siedzieć w hotelu,  skoro w ciągu trzech godzin może być w Poznaniu i zagrać wieczorem  w klubie Blue Note. Wszyscy byli zadowoleni, tylko że, kiedy artyści wyjeżdżali, ja zostawałem fakturami za hotel, catering, nagłośnienie. Po trzecim  takim koncercie Ery Jazzu na tym biurku obok nas i w moim życiu w ogóle pojawił się … kalkulator. Pomyślałem, to koniec, ale postanowiliśmy zrobić jeszcze jeden koncert –  zupełnie nieznanego u nas wtedy Kronos Quartet. Aula była zajęta więc zagraliśmy we  Wrocławiu i był to pierwszy koncert Ery Jazzu poza Poznaniem.

 „Zna w jazzie wszystkich i wszyscy go znają i szanują” –  podrzucam cytat Tomasza Stańko.

Jak to komentuję? (chwila zastanowienia, a potem szelmowski uśmiech).  No cóż,  pracuję w tej branży już ponad 40 lat  i – mówiąc kolokwialnie – nigdy nie dałem d…y.  Wszędzie gdzie bywam w świecie, wszyscy się ze mną serdecznie witają, robią zdjęcia. Jeden z wielkich artystów powiedział mi kiedyś „ ty nie jesteś handlarzem muzyki”. Ja z nimi rozmawiam o muzyce. Zdarzają się sytuacje, np. z Davidem Murray’em, z którym się znamy prawie 40 lat i mówię, jakie mam jego płyty winylowe. On na to odpowiada – stary, ale ja takich nie nagrałem.  Przynoszę mu je wieczorem (śmiech). Część przyjeżdżających na koncerty muzyków dziwi się też, że na lotnisku wita ich sam dyrektor festiwalu! (śmiech).  Mam  chyba łatwość szybkiego nawiązywania serdecznych  kontaktów. Bo to jest właśnie jazz..

z Dionizym Piątkowskim rozmawiała Małgorzata Rybczyńska/Sukces po poznańsku/2018

Dionizy Piątkowski