Jak to się stało, że zaraził się Pan jazzem?

To było dawno temu. Prawie 50 lat zajmuję się muzyką jazzową – zawodowo myślę, że ponad 40 lat. Bardzo ujęła mnie kultura jazzu i obyczaj jazzowy.

 Dlaczego Era Jazzu stała się taka popularna i czy od początku tak było?

Myślę, że sama koncepcja była ważna. Ja bardzo dbałem o to, żeby była to inna impreza niż dotychczasowe organizowane w Polsce. Chciałem, aby była prestiżowa z dobrymi nazwiskami, z doskonałą muzyką. Na samym początku nie miałem obaw czy publiczność mi dopisze, ponieważ miałem za sobą inne doświadczenie na festiwalu Poznań Jazz Fair, a Era jazzu weszła poniekąd w te same buty. Po dosłownie kilku zagranych koncertach jesiennych w 1998 roku okazało się, że jest jednak zapotrzebowanie na specjalną edycję festiwalową i wtedy wiosną – już 1999 roku zagraliśmy prawie tygodniowy festiwal z wielką gwiazdą, czyli z Gato Barbierim Potem już machina koncertowo-festiwalowa toczyła się przez kolejne 20 kilka lat…

 Wracając do koncepcji… Era Jazzu to seria wydarzeń odbywających się w ciągu roku, a nie kilkudniowy festiwal. Skąd taka koncepcja?

Koncepcja wydarzenia była bardzo prosta – przywiozłem ją z Francji, ponieważ byłem związany z festiwalem w Nicei, który odbywał się cały rok. W związku z tym w ramach Ery Jazzu chciałem prezentować jazzowe koncerty – nie w układzie festiwalu, czyli np. 2-dniowej imprezy odbywającej się raz w roku, ale żeby te wydarzenia muzyczne odbywały się bardzo często. Taka koncepcja serii koncertowej Ery Jazzu była dosyć jasna i bardzo klarowna, ale dla publiczności wtedy – w końcu lat dziewięćdziesiątych – była sporym zaskoczeniem, bowiem nagle – nie w otoczce festiwalowej – pod hasłem Ery Jazzu zaczęły się pojawiać wielkie jazzowe nazwiska.

 Czy pamięta Pan pierwszy koncert inaugurujący Erę Jazzu?

Doskonale pamiętam, dlatego że był on przygotowywany – powiedzmy – na trochę zwariowanych zasadach. Jestem bardzo mocno związany z europejskim środowiskiem jazzowym i było mi łatwo zaprosić znanych wybitnych muzyków, nie do końca ścieżką oficjalną, ale telefonem i towarzyską rozmową. Zadzwoniłem do Steve’a Swallowa okazało, że grał z Paul Motian w Berlinie i miał dzień wolny. Powiedziałem mu – słuchaj, a może wpadniecie do Poznania, to są tylko 3 godziny jazdy pociągiem – i tak się stworzył pierwszy koncert Ery Jazzu, gdzie grupa Paul Motian & Electric Be-Bop Band zagrała w klubie Blue Note. Było to duże wydarzenie, bowiem nagle się okazało, że w klubie, gdzie zazwyczaj odbywały się małe koncerty, gdzie grali lokalni muzycy, nagle pojawili się wielcy amerykańscy artyści. Po pierwszym koncercie wiedziałem, że sukces jest jakby wpisany w cały projekt i pozostało mi tylko przez 20 kilka lat pielęgnować tę imprezę.

 Czym się Pan kieruje zapraszając artystów?

Oczywiście jest to autorska impreza i ma ona odniesienie do tego, czym ja się zajmuję, czego słucham, w jakiej muzyce się czuję najlepiej, ale każda impreza, zwłaszcza taka duża, ogólnopolska, o sporym prestiżu, musi też być otoczona gwiazdami. Myślę jednak, że taką główną strukturą, która dla mnie jest niezwykle ważna, to pokazywanie tego, czego ja szukam w muzyce jazzowej i myślę, że Era Jazzu jest jedną z niewielu imprez w Polsce, która pokazuje artystów po raz pierwszy. Udało nam się zaprosić takie nazwiska i osobowości, które rozpoczynały karierę, a potem się okazywało, że po roku czy dwóch są – mówiąc językiem biznesowym – nie do kupienia, bo ich koncerty są za drogie a nazwiska bardzo wypromowane.

 Najbliższa odsłona Ery Jazzu odbędzie się 5 listopada w Auli UAM. Czy może Pan opowiedzieć trochę o tym wydarzeniu?

Jest to szczególny koncert. Przypada w prawie dokładnie w datę dwudziestopięciolecia pierwszego koncertu. Idziemy tym tropem, który szliśmy do tej pory, czyli pokazujemy po raz pierwszy w kraju wielką światową gwiazdę – tym razem będzie to wokalistka, egzotyczna Malia, która pojawi się z zespołem po raz pierwszy w Polsce i myślę, że to jest spore wydarzenie także w skali ogólnopolskiej. Nie brakuje też poznańskiego akcentu. Od paru lat Era Jazzu honoruje młodych poznańskich muzyków Nagrodą Ery Jazzu. W tym roku laureatem zostaje wybitny, młody kontrabasista z Poznania – pan Damian Kostka. Jestem dumny z tego, że mogę go nagrodzić.

 

z Dionizym Piątkowskim, inicjatorem i dyrektorem festiwalu Era Jazzu  rozmawia Marta Jarmuszczak/Głos Wielkopolski

Dionizy Piątkowski