Wydawać by się mogło, że modne określenie „ przebój” przynależne jest wyłącznie komercyjnej muzyce rozrywkowej. Zdziwienie zatem musi budzić fakt, że takim samym modom i nastrojom poddają się nagrania jazzowe, które zazwyczaj określa się eleganckim określeniem „standard”. Takich przebojowych standardów w jazzie są tysiące: jazzowe rytmy  słychać  w przebojach Franka Sinatry, Tony’ego Bennetta , Chrisa Bottie’go czy Basi Trzetrzelewskiej. To ułatwione formy muzyki   jazzowej  (gdzie element  melodyjności, a  nawet szlagierowości góruje nad wyrafinowanymi improwizacjami),  cieszące  się szczególnym powodzeniem, uznaniem i  popularnością. Tak przecież  jest   zarówno   gdy  rozbrzmiewa  jazzowa  samba  Stana  Getza, sugestywny „ Just A Gigolo ” Theloniousa Monka, roztańczony „ In the Mood ” Glenna Millera , swingowe hity grane przez orkiestry Duke’a  Ellingtona,  wielkie  standardy  w interpretacji  Billie Holiday, Dave’a Brubecka czy Sonny’ego Rollinsa.  Jeszcze  większy   poklask  wzbudzają   kompozycje jazzowe, wylansowane przez pop-jazz, w których jakby na  przekór  elitarności jazzu  rozbrzmiewać poczęły pogodne,  wręcz   taneczne   standardy  Milesa  Davisa, Herbiego Hancocka, Michała Urbaniaka, George’a Bensona, Al Di Meoli  i Kenny’ego G. Lista  nagrań  przebojowego jazzu  nie ma końca i znaczona jest najpiękniejszymi standardami tej muzyki: od „ Summertime ” i „ Birdland ” po  „ My Funny Valentine ”, „ Time After Time”, „ Autumn Leaves” i „All Blues”.

Hit czy standard – każdy w jazzowym wymiarze staje się wielkim, wspaniałym nagraniem, rozbrzmiewającym pięknie zarówno w domowym zaciszu, jak i w rozpędzonym muzyką samochodzie.

 

Dionizy Piątkowski