Niezwykle subtelna sesja francuskich muzyków, trębacza Davida Enhco i pianisty Marca Perrenouda, którzy albumem „Chet” składają hołd legendarnemu Chetowi Bakerowi. Jego srebrzyście brzmiące, delikatne frazy, emocjonalnie rozbudowane improwizacje oraz subtelny dobór dźwięków nadały nagraniom trębacza nieskazitelnego i rozpoznawalnego brzmienia. Teraz poprzez standardy jazzowe, na których trębacz odcisnął swoje piętno  David Enhco  i Marc Perrenoud  zbudowali intymny portret legendarnego artysty, powtórnie odkrywając subtelność i melancholię jego muzyki.

Chet Baker to jeden z najbardziej lirycznych trębaczy jazzowych, subtelny wokalista, który  brzmieniem swojego jazzu zjednał tej muzyce miliony entuzjastów na całym świecie. To jego interpretacja „My Funny Valentine” stała się najlepszą rekomendacją dla nowoczesnego jazzu i na stałe wszedł do kanonu muzyki rozrywkowej. Brzmienie trąbki oraz  sugestywnego śpiewu ukazało  także całą ideę cool-jazzu Zachodniego Wybrzeża, który zdominował amerykańską scenę jazzową Ameryki w latach pięćdziesiątych. Wielką sławę przyniosła trębaczowi współpraca z Gerry’m Mulliganem w jego słynnym kwartecie oraz lata spędzone w zespołach Charliego Parkera i Jima Halla. Zapowiadał się na charyzmatycznego wokalistę, choć przeznaczeniem okazała się gra na trąbce. Był zdolnym samoukiem, które edukację w szkole muzycznej porzucił dla lat spędzonych w orkiestrach wojskowych US Army w Stanach oraz w Berlinie. Być może wtedy rozkochał się Europie, do której często wracał, gdzie mieszkał i koncertował. Europejskie estrady były dla Cheta Bakera nie tylko miejscem budowanie kariery i prezentacji swojej „chodnej” muzyki, ale także miejscem, które pielęgnowało jego zgubne nałogi. Wielokrotnie karany, więziony i poddawany ekstradycji stawał się niewolnikiem swojej, uzależnionej od narkotyków, muzyki. W knajpach San Francisco grał i przyjaźnił się ze Stanem Getzem, który rekomendował go do zespołu Charliego Parkera. W 1953 roku, po kolejnym krótkim okresie współpracy z Parkerem, założył własny zespół, z którym odnosił znaczące sukcesy. Trębacz utrzymywał zespół przez trzy lata, choć rola lidera go deprymowała. W blasku rosnącej popularności i kariery coraz mocniej popadał w uzależnienie od narkotyków. W 1960 roku został aresztowany w Europie i spędził prawie dwa lata w więzieniu:  potem został deportowany z Anglii do Francji i Stanów Zjednoczonych. W Ameryce wrócił do koncertów, ale nie zerwał z nałogiem. Wielkim sukcesem był koncert  z  Gerrym Mulliganem w Carnegie Hall w 1974 roku oraz europejska trasa z autorskim trio. W latach osiemdziesiątych trębacz zapanował na uzależnieniem i był częstym gościem międzynarodowych estrad jazzowych, próbował sił w muzyce pop, realizując m.in. album „ Shipbuilding” Elvisa Costello. Jednak nałóg narkotykowy pokonał Bakera i doprowadził do upadku jego  kariery. Pozostał lirycznym śpiewającym trębaczem, wielkim mentorem cool-jazzu.

Marc Perrenoud i ja malujemy intymny portret jednego z moich ulubionych trębaczy – wyjaśnia genezę albumu David Enhco. Prześledzimy muzyczną podróż i tragiczne losy Cheta Bakera, zbudowane z poezji i światła, ale także prób i ciemności, dzięki wyborowi standardów jazzowych na zawsze naznaczonych oddechem trębacza, do którego przyczyniły się niektóre z moich kompozycji. Prawdopodobnie muzyk, który by go znał, nagrałby tę płytę inaczej, ale ja należę do innego pokolenia, które dorastało, podziwiając muzyka, jednocześnie rozważając człowieka w całej jego ambiwalencji. Nie podoba mi się pomysł artysty nietykalnego: Chet Baker był człowiekiem, ze swoją ciemną stroną, a przede wszystkim z tym smutkiem, który wydaje się zamieszkiwać go na stałe, nostalgią, którą odnajduję we wszystkim, co robił. Podoba mi się jego sposób działania: nie szukanie wirtuozerii, lecz dążenie do emocji najprostszymi możliwymi środkami. W czasach, gdy płyty są produktami doskonałymi, a czasem trochę gładkimi, zamiast tego szukaliśmy kruchości, ludzkiego aspektu tej muzyki i charakteru”. Zrealizowany tylko w duecie album prezentuje nie tylko standardy z repertuary Cheta Bakera (  od „ I Fall In Love Too Easly”,  “Con Alma” Dizzy’ego Gillespiego, “Yesterday” po słynny “My Funny Valentine”), ale także – utrzymane w “bakerowskiej” stylistyce kompozycje-interludia Davida Enhco (“Flicker”, Vif Argent”,”Pierrot”). „Marc i ja gramy razem od około dziesięciu lat: od projektu do projektu zmierzamy w stronę formy czystości, skupionej na jazzie i jego tradycji – mówi o sesji David Enhco. Ta płyta to powrót do bardzo intymnej formy: razem możemy bardzo łatwo reagować, improwizować, eksplorować wszystkie emocje. Zdecydowaliśmy się również na nagrywanie w tym samym pomieszczeniu, a zatem bez możliwości edycji i przy niewielkiej liczbie ujęć. Narażanie się na niebezpieczeństwo to nasz sposób radzenia sobie z kruchością, którą kochamy u Chet Bakera”. Pianista Marc Perrenoud dodaje: „To jest postać, którą chcieliśmy namalować na albumie. W tym celu wybraliśmy niektóre standardy jazzowe, które grał przez całe życie (ponieważ nie komponował ). Chcieliśmy także pokazać drugą stronę Cheta Bakera poprzez trzy „przerywniki”, które napisał David. Nie próbowaliśmy go naśladować, raczej szukaliśmy tego, co nas w nim porusza: liryzmu i sposobu szeptania nam do ucha. Takie bardzo bliskie nagranie również sprawia wrażenie bycia sam na sam, jakby słuchacz znajdował się w tym samym pomieszczeniu co my”. 

Dionizy Piątkowski