Kolejna odsłona poznańskiego Made in Chicago, festiwalu , który stworzył Wojtek Juszczak i który zrodził się z jego fascynacji tą trudną, elitarną muzyką, Tym razem festiwal rozgrywa się rozbudowanym programem warsztatowym oraz ciekawymi koncertami muzyków skupionych wokół idei AACM. Koncertowy weekend z chicagowskim jazzem obejmie m.in. unikalne koncerty Hypnotic Jazz Ensemble, Voices Heard (warsztatowa formacja m.in.Nicole Mitchell, Dee Alexander, Tomeki Reid) oraz – najbardziej przeze mnie wyczekiwany – koncert nobliwego weterana George’a Freemana.
W 2002 roku, gdy Era Jazzu pokazywała pierwsze projekty mentorów chicagowskiej Association for the Advancement of Creative Musicians (AACM) saksofonista Ernst Dawkins ( jako jeden z szefów AACM) tak wyjaśniał istotę tego społecznego fenomenu artystycznego: „ Ruch AACM jest jednym z najważniejszych elementów w mojej muzycznej kreacji. Jest także niezwykle ważnym całej muzyki improwizowanej drugiej połowy XX wieku. Jestem „wytworem” muzycznej szkoły AACM oraz wierny tej koncepcji muzycznej. Czyniłem to zarówno w szkołach AACM, jak i na uniwersytecie ale najpełniej wśród innych muzyków i twórców AACM. Jako młodemu muzykowi, Muhal Richard Abrams powiedział bym grał wszelkie formy muzyczne, szukał własnej interpretacji, improwizował bez blokowanie tego, co dla mojej muzyki dyktuje mi serce. Bym nie myślał o brzmieniu idealnym, ale grał to co chce i co czuję. Odtąd byłem zjednoczony z Great Black Music i włączony w wir pracy i przyjaźni z najlepszymi muzykami ,że wspomnę tylko Kahila El Zabara, Eda Wilkersona, Ameena Muhammada, Steve’a Berry’ego, Reggie Nicholsona, Johna Jacksona, Vendy Harrisa, Wesa Cochrana, Douglasa Ewarda. Nie wiem, czym byłaby moja muzyka, gdyby tacy muzycy nie pojawili się na mojej drodze. Tak też postrzegam moją wielką powinność wobec AACM i skupionych wokół tej idei twórców.
Association for the Advancement of Creative Musicians (Stowarzyszenie Na Rzecz Rozwoju Kreatywnych Muzyków) jest przede wszystkim ideologiczną koncepcją stworzoną w symbiozie ze społeczeństwem, nie ograniczonym jednak do chicagowskich korzeni; choć właśnie to miasto było najbardziej muzycznie rasistowskim i kulturalnie rozdartym. Ale przecież Chicago jest najpoważniejszym centrum artystycznym i politycznym Afro-Amerykanów. Stąd też AACM stał się nierozłączna częścią kultury Chicago i jesteśmy – jako ruch AACM – postrzegani jako kulturotwórcze zjawisko instytucjonalne. Zawsze mocno podkreślamy : gramy Great Black Music i nie ograniczamy się tradycyjnymi koncepcjami jazzowymi. Wydaje mi się, że nie jestem zobligowany aby nazywać siebie muzykiem jazzowym.
Jedną z naczelnych zasad AACM jest tworzenie oryginalnej muzyki. Nie szukamy standardów, jesteśmy twórcami własnych, muzycznych brzmień. Już jako młody muzyk rzetelnie poddałem się tej zasadzie i dzisiaj widzę, że kompozytorzy spod znaku AACM stworzyli jedna z najciekawszych koncepcji artystycznych; zawierając w swojej sztuce zarówno klasyczne koncepcje muzyki XX wieku jak i world music i tradycyjną muzykę etniczną. Tak pojmowana muzyka nie ma praktycznie ograniczeń, ograniczana jest tylko poprzez zabiegi kompozytorskie. Trudno to mi zdefiniować, bo wszystko jest w tej muzyce emocją oraz improwizacją. Ale stąd bierze się autentyczność AACM i uznanie dla jej twórców. Bo to jest koncepcja Great Black Music.
Jak już wcześniej wspomniałem przeszedłem trzy stopnie “wtajemniczenia “ AACM : w szkołach, na estradzie i w chicagowskiej, Afro-Amerykańskiej społeczności; poprzez jam sessions, najdziwniejsze koncerty i muzyczne układy, od grania jazzu, rock and rolla, rhythm and bluesa, bluesa, reggae a nawet muzyki klasycznej, Bo taka jest zasada i tradycja AACM – uczestniczyć twórczo we wszystkim, co niesie w sobie rytm autentyzmu, tradycji, indywidualnego, muzycznego piętna. Jesteś wtedy jakby zobowiązany podporządkować się takiej muzycznej koncepcji i być konsekwentny w zespołowej improwizacji w tej naszej, niezdefiniowanej idei AACM…”