Z muzykami String Connection znam się od zawsze. Kiedy grupa powstawała zaproszono mnie bym napisał, w 1982 roku , tekst do ich debiutanckiego albumu „ Workoholic ” . Zespół doskonale funkcjonował w środowisku, zjednywał sobie przychylność krytyków i zachwyt publiczność. Wydawało mi się wtedy, że – szukając najbliższych skojarzeń – mamy do czynienia z rodzimą mutacją  Weather Report . Nikt takich analogii nie eksponował, choć tęsknie spoglądaliśmy na jazzowy „wzorzec” ekipy Zawinula i Shortera , rozgrywany przez String Connection. Oczywista moda tamtych jazzowych lat narzucała także  określone brzmienia i konwencje , ale tylko String Connection wyszedł najzgrabniej z tych fascynacji. Niezaprzeczalna w tym była rola i pozycja lidera Dębskiego, ale także doskonałych muzyków, którzy współtworząc styl  zespołu byli jego najznamienitszymi kreatorami. String Connection stał się z czasem synonimem jazzu lat osiemdziesiątych, a zwłaszcza charakterystycznego brzmieniem. Sukcesy zespołu, laury dla muzyków i nagrań, udział w najważniejszych festiwalach Europy spowodowały, iż zespół  stał się jedną z najciekawszych formacji w historii polskiego jazzu.

Zespół założyli ( w lutym 1981) skrzypek Krzesimir Dębski, perkusista Krzysztof Przybyłowicz, pianista Janusz Skowron i basista Zbigniew Wrombel. Prawzorem dla nowego zespołu była z pewnością grupa Warsztat, w której  wcześniej grali poznańscy muzycy. Początkowo koncertowali w  klubach studenckich ( Od Nowa, Cicibór) ,próbując ogólnopolskiej konfrontacji na festiwalu Jazz nad Odrą’81. W 1982 roku wystąpili we Wrocławiu ponownie jako kwintet ( Krzesimir Dębski, Zbigniew Lewandowski – perkusja, Andrzej Olejniczak – saksofon sopranowy i tenorowy, Janusz Skowron – fortepian elektryczny, Krzysztof Ścierański – gitara basowa). W 1984 prezentował się już tylko jako trio (K. Dębski, Krzysztof Przybyłowicz – perkusja, K. Ścierański), a  w 1986  koncertował jako kwartet (K. Dębski, Andrzej Jagodziński – fortepian, K. Przybyłowicz, Z. Wrombel). Zmiany w zespole niosły za sobą także zmiany stylistyczne, przy czym starano utrzymać się ciągle stylistykę progresywnego, elektrycznego fusion z elementami coltrane’owskiej estetyki. Zespół zdobywał coraz większe uznanie oraz jeszcze większy poklask publiczności. Udział w prestiżowych festiwalach w kraju i za granicą był tylko uzupełnieniem zachwytu i laurów spływających na zespół. Popularność String Connection graniczyła z  komercyjnym sukcesem muzyki i zespołu. Jazzowe nagrania Dębskiego-Wrombla-Przybyłowicza przyjmowane były jak przeboje gwiazd rocka a sam Krzesimir Dębski stał się niekwestionowaną gwiazda polskiego jazzu lat osiemdziesiątych. W prestiżowej ankiecie „Jazz Forum” przez kilka kolejnych lat Dębski zdobywał laury Muzyka Roku, a grupę String Connection nagradzano tytułem Zespołu Roku. Zespół rozwiązano (?) w 1988 roku i każdy z muzyków obrał własną artystyczną drogę. Z perspektywy lat decyzję tę należy ze wszech miar uszanować; każdy z muzyków przewijających się przez String Connection stał się z czasem znamienitym  twórcą i ważną postacią polskiego jazzu.

String Connection  po prawie dwóch dekadach od zawieszenie działalności, powrócił na estrady: zagrali dwie entuzjastycznie przyjęte trasy i kilka koncertów specjalnych w kraju i za granicą.String Connection proponuje swoiste „de ja vu” – wraca na estrady i nagrywa ( w 2012) album, który nie tylko, że jest wspaniałą stylistyczną pararellą, ale przede wszystkim artystycznym dowodem swoistej aktualności pomysłów, brzmienia i nastroju. To jest muzyka – jak pisałem już o zespole ponad ćwierć wieku temu – która mimo pozornej iluzoryczności oraz komercyjności doskonale broni się nienagannością zamysłu kompozytorskiego oraz perfekcją wykonawczą.

Dionizy Piątkowski