Gdyby porównać ostatnie albumy Cassandry Wilson  można odnieść błędne wrażenie, że ta najwybitniejsza wokalistka dzisiejszego jazzu nie może odnaleźć własnej, jednoznacznej stylistki. Nie może podjąć decyzji w  jakim kierunki powinna zmierzać jej muzyka i kariera. Czy aby takie pytania są słuszne ? Bo z jednej strony niezwykle jazzowy, wręcz awangardowy album „Sacred Ground ” nagrany  ( i zaprezentowany w Warszawie) z kwartetem Davida Murraya;  z drugiej strony bluesujący „Thunderbird” a teraz subtelny i uwodzicielski „ Loverly ”. Nagrania te pokazują jednak, jak ogromny potencjał tkwi w wokalistyce Cassandry, jak wielka jest jej percepcja jazzu i jak wspaniale się w tym wszystkim odnajduje. Artystka świadomie ucieka od wielkich i pełnych brzmień; skrywa się za mniejszymi zespołami a ekspozycja jej wokalistyki jest li tylko dopełnieniem instrumentarium. Teraz gdy sięga do jazzowych standardów bawi się głosem i swingujacym „ Caravan ”, nostalgicznym „St.James Infirmary” i przebojowym „The Very Thought Of You”. Powrót do standardów jest także symptomatyczny : nagrany w 1988 roku podobny stylistycznie album „ Blue Skies” był wielkim sukcesem i zbudował status wokalistki. Teraz ‘Loverly” jest ukoronowaniem jej wielkiego sukcesu i potwierdzeniem pozycji, jaką ma na jazzowym firmamencie. ”Loverly” to także album przewodnik – odrobina jazzu w subtelnym, jazzowym nastroju. I w najlepszym wykonaniu !

 

Dionizy Piątkowski