Uwielbiam takie muzyczne zaskoczenia. Artysta, który jest absolutnie obok moich głównych zainteresowań czaruje mnie swoim podejściem do muzyki, jej subtelności i artyzmu. Bretoński gitarzysta, kompozytor i wokalista Elliott Armen pochodzi z prowincjonalnego i nobliwego St. Malo francuskiej Bretanii. „Ar Men” po bretońsku oznacza  skałę lub kamień. Jego nagrania okupują serwisy streamingowe a debiutancki album „Helium Balloons” zwrócił uwagę fanów oraz oficyny Sony Music, która młodemu artyście wydała płytę „Turbulence”.To jeden z ciekawszych debiutów tego roku, warty odnotowania i słuchania, słuchania.

Elliott Armen od najmłodszych lat komponował na gitarze i fortepianie, budując melodyjne oraz subtelne impresje nawiązujące do krajobrazów otaczających jego rodzinny dom położony na skraju ujścia rzeki St. Malo. Młody Bretończyk w wyjątkowy sposób łączy swój głos z instrumentami, w intymnej i ponadczasowej atmosferze. Po ukończeniu szkoły średniej Elliott Armen przez dwa lata podróżował po Europie. Pracując od farmy do farmy, gospodarze przekazywali mu podczas podróży wiedzę o świecie a on  przygotowywał swoje pierwsze piosenki. Dorastał studiując w Paryżu, teraz mieszka w domu rodzinnym w Breton, uprawia ziemię,  śpiewa i komponuje;  stary kamienny, rodzinny dom i latarnia morska zbudowana na otwartym morzu na końcu Chaussée de Sein zainspirowały pierwszy album „Helium Balloons” nagrany w urokliwym studiu położonym na wzgórzach wyspy Ouessant. Jako godny spadkobierca Elliotta Smitha, Sufjana Stevensa czy Andy’ego Shaufa, Elliott Armen łączy swoją osobliwością akordy gitary i fortepianu z charyzmatycznym głosem, zabarwiając brzmienie intymną, ujmującą atmosferą melancholii. Artysta przesuwa granice między indie-popem a eterycznym alternatywnym popem, folkiem i balladą.

Mój drugi album – wyjaśnia genezę nowego nagrania Elliott Armen – zrealizowałem w Szkocji, marząc o szczególnie odosobnionym miejscu nagrań na Isle of Lewis na północnym zachodzie. Pojechałem tam autobusem i promem z St. Malo do Stornoway, głównego miasta wyspy, skąd przeszedłem 200 km przez wspaniałe celtyckie pustynne krajobrazy, na przemian biwakując na dziko aż dotarłem do studia. Po dotarciu na miejsce i zanurzeniu się w wyspie, zanurzyłem się w całkowitym spokoju, aby nagrać to nowe dzieło, podróż przez smutek, miłość i samotność”.

Dionizy Piątkowski