Lizz Wright – charyzmatyczna, urocza i niezwykle zdolna amerykańska pieśniarka jest dzisiaj symbolem pokoleniowej zmiany jaka dokonuje się w wokalnej muzyce jazzowej. Wielkie i legendarne śpiewaczki  (od Billie Holiday, Niny Simone i Sarah Vaughan po Ellę Fitzgerald, Betty Carter i Bessie Smith) ustąpiły niegdyś miejsca równie wspaniałym gwiazdom (Dee Dee Bridgewater, Cassandra Wilson, Dianne Reeves). Ale teraz świat jazzowej wokalistyki należy do pokolenia młodych, wschodzących artystek, dla których śpiewanie jazzu jest naturalną konsekwencją fascynacji bluesem, gospel, muzyką soul czy wręcz folkowymi zaśpiewami prowincjonalnej Ameryki oraz inspiracjami  czerpanymi z  egzotycznej muzyki etnicznej.

Korzenie muzyki i sztuki wokalnej Lizz Wright są odniesieniem do tego, czym fascynuje się i kulturowo przenika Czarna społeczność amerykańskiego Południa. Rozkołysany soul, rhythm and blues, melancholia bluesa, impresyjność jazzu i tradycja gospel zbudowały także wrażliwość Lizz Wright. Córka pastora z prowincjonalnej Georgii najlepszą naukę odebrała wtapiając się we własna kulturę i muzyczny obyczaj. Jako młoda dziewczyna wraz ze swoją rodziną i bliskimi śpiewała w chórach na całym Południu USA. Jako solistka brawurowo zadebiutowała występując (w 2002 roku) w serii koncertów poświęconych pamięci  jej wielkiej mentorki – Billie Holiday. Może właśnie stąd wzięła się   ogromna żarliwość jej sztuki wokalnej, zbudowanej na solidnych, gospel-jazzowych podstawach i artystycznej konsekwencji. Pierwsze dwa albumy artystki – „Salt” i „Dreaming Wide Awake” (wspaniałe interpretacje standardów – od Fatsa Wallera po Neila Younga) zrealizowane zostały z uznanymi jazzmanami (m.in. Bill Frisell, Chris Potter, Danilo Perez) i wzbudziły ogromne emocje wśród słuchaczy. Towarzyszące im koncerty stały się wielkim triumfem młodej wokalistki z amerykańskiego Południa a recenzent prestiżowego The Wall Street Journal określił jej głos mianem  “zmysłowego i rozważnego”. Z taką rekomendacją Lizz Wright zrealizowała  kolejny album „The Orchard”, na którym obok kompozycji wokalistki  pojawiły się także „covery” Ike’a i Tiny Turner („ I Idolize You ), Patsy Cline (” Strange „), a nawet Led Zeppelin (” Thank You „). Album ten CBS News Sunday Morning określiło mianem „ jednego z najlepszych albumów 2008 roku ”, a Los Angeles Times „ przełomem artystycznym w karierze Wright, której zmysłowa, matowa barwa głosu, znalazła w końcu swoje właściwe miejsce ”. Tym razem wokalistka zaprosiła do współpracy nie-jazzmanów:  m.in. wokalistę i autora tekstów Toshi’ego Regona, Joey’a Burnsa i Johna Convertino (z grupy Calexico), awangardowego gitarzystę Orena Bloedowa, Larry’ego Campbella (znanego ze współpracy z Bobem Dylanem) oraz wokalistów – Catherine Russell i Marca Anthony’ego Tomphsona. 

„Fellowship” to album, który Lizz Wright wypełnia konsekwentnie tradycyjnymi nagraniami gospel oraz utrzymanymi w podobnym nastroju własnymi kompozycjami. Wokalistka zawarła tam pieśni, które jako nastolatka śpiewała w chórze kościelnym: wielki standard „Amazing Grace”, znane gospels „Sweeping Through The City”, „I’ve Got A Feeling” i „Power Lord”.  Brawurowo zaśpiewała „Presence Of The Lord” Erica Claptona i “In From The Storm” Jimi’ego Hendrixa. Warto odnotować, że tym razem w realizacji albumu gościnnie uczestniczyły Angelique Kidjo oraz Me’shell Ndegéocello.

Dionizy Piątkowski