Miles Davis to w historii jazzu postać wyjątkowa. Przez całą swą karierą, przez ponad cztery dziesięciolecia, pozostawał jednym z głównych motorów zmian i rozwoju współczesnego jazzu. Nie zasklepił się tak jak inni wielcy w jednym – stworzonym przez siebie stylu, był cały czas ma szpicy. To on kilkakrotnie był motorem który pchał jazz w nowe nieznane kierunki. Przez lata był liderem przemian. Historia życia Milesa to również opowieść o wzlotach i upadkach człowieka – jego walki z nałogami, ale również walki o godność czarnych w czasach ostatnich podrygów segregacji rasowej w USA.

Miles Davis urodził się 26 maja 1926 roku w Alton USA w  zamożnej  murzyńskiej rodzinie. Ojciec – dentysta, miał nadzieję że syn kontynuować będzie jego karierę zawodową, ale zainteresowania muzyką kilkunastoletniego Milesa były zbyt głębokie by poddał się ojcowskiej ambicji. Co ciekawe, to właśnie ojciec podarował mu pierwsza trąbkę i namówił do nauki gry na tym instrumencie. Z pewnością nie mógł przewidzieć, że jego prezent zapoczątkuje drogę syna do panteonu najwybitniejszych i najbardziej nowatorskich postaci jazzu. Davis bardzo szybko perfekcyjnie opanował grę na trąbce, tak że  karierę zawodowego muzyka rozpoczął będąc nastolatkiem.  Związał się wówczas z popularną  w Saint Louis, gdzie mieszkał, orkiestrą Eddie’go Randhalla. Kto wie jak potoczyło by się  życie i kariera Milesa gdyby w roku 1944 nie przyjechała do St.Louis orkiestra Bitego Ecksteina z Dizzym Gilespiem i Charcie Parkerem w składzie. Osiemnastoletni wówczas Miles pobiegł na koncert z trąbką. Przypadek sprawił że zaniemógł jeden z trębaczy orkiestry  i Gilespie widząc wchodzącego na salę młodego człowieka z trąbką wziął go na zastępstwo. Po latach Miles stwierdził, że było to coś najbardziej niesamowitego co mu się przytrafiło w życiu. Z zespołem Eckstina Davis spędził dwa tygodni grając z Parkerem i Gilespiem. Od tej pory młody Miles  widział już bardzo dobrze co chce robić w życiu. Wczesną  jesienią 1944 roku ruszył do Nowego Yorku śladem swoich idoli. Oficjalnym powodem wyprawy było podjęcie nauki w   słynnej Julliard  Scholl  of  Music , z której niedługo zrezygnował gdyż uważał że uczą tam tylko ‘białej muzyki”. Już rok później Davis zajął miejsce Gillespiego w zespole Birda (Bird – pseudonim Parkera).  W roku 1948   miał już na swoim koncie liczne koncerty oraz nagrania z elitą nowojorskiego jazzu: m.in. z Colemanem Hawkinsem, Dizzym Gillespiem, Bennym Carterem, Johnem Lewisem, Illinoisem Jacquett’em i Gerrym Mulliganem.  Mimo, że dla młodego muzyka był to okres niezwykle kreatywny i bogaty w doświadczenia artystyczne, to  gwiazdy jazzu z którymi współpracował blokowały jego ultranowoczesne koncepcje. Przypadkowa sesja nagraniowa z pianistą i aranżerem Gilem Evansem odmieniła jego podejście do własnej kariery i skierowała jazz na zupełnie nowe tory. Muzyczne koncepcje jazzu Davisa i Evansa ujawniły się  niebawem na  jednej z najważniejszych płyt w historii jazzu  – ‘Birth Of The Cool’.  Ten specyficzny, oszczędny styl jaki zaproponował tu Davis stał się na wiele sezonów nie tylko modnym trendem, ale przede wszystkim znakiem firmowym w muzyce i grze samego Davisa. W miejsce  dynamicznych  dotąd fraz  pogodnego be-bopu  młody trębacz proponował zupełnie inny styl – spokojny, subtelny i pełen  muzycznych niedopowiedzeń.

W roku 1949 zespół Davisa został zaproszony do Paryża.  Dla młodego Milesa sposób w jaki go przyjęto we Francji był szokiem. To tam po raz pierwszy poczuł się gwiazdą. Ze zdziwieniem dostrzegł że w Europie jego kolor skóry nie stanowi żadnej bariery . Poznał Sartre’a, Picassa, miał romans z Juliette Greco . Powrót do amerykańskich realiów był wyjątkowo trudny. Kłopoty z przystosowaniem się do amerykańskich realiów pchnęły Davisa w szpony heroinowego nałogu. Do połowy lat pięćdziesiątych jego życie toczyło się głownie wokół narkotyków. Brak pieniędzy powodował, że staczał się coraz bardziej. Aby zarobić trudnił się sutenerstwem,  zastawiał swoją trąbkę, a nawet w akcie desperacji potrafił okraść swoich  przyjaciół.W roku 1953 po raz pierwszy spróbował pokonać nałóg. Z pomocą przyszedł mu ojciec, który zamknął go w letnim domku na swojej farmie. Ostatecznie walkę z nałogiem heroinowym Miles zakończył z sukcesem kilkanaście miesięcy później. Ważnym i oczyszczającym dla Milesa momentem było powstanie jego autorskiego  Kwintetu do którego zaprosił najwybitniejszych innowatorów oraz instrumentalistów tamtych lat: Reda Garlanda, Johna Coltrane’a, Charlesa Mingusa, Paula Chambersa, Philly Joe Jonesa, Billa Evansa i Sonny’ego Rollinsa. To w tym muzycznym towarzystwie powstały znakomite i przełomowe albumy Milesa   – „Cookin’ ”, „Relaxin’ ” , „ Workin’ ”, oraz „Steamin’ ”. Davis stał się idolem amerykańskiego jazzu i niedoścignionym wzorem muzycznej ekstrawagancji. Uwielbiany przez publiczność i podziwiany przez muzyków  stawał się, mimo woli, produktem pop-kultury. Liczne nagrody i prestiżowe wyróżnienia dopingowały go nie tylko do realizacji nowych albumów, ale – co najważniejsze- oczekiwano od niego wskazówek dla kreacji nowoczesnego jazzu. To właśnie z tego okresu pochodzą jedne z najwspanialszych albumów Davisa, który właśnie wtedy ponownie powrócił do koncepcji orkiestrowego jazzu pod kuratelą swego mistrza – Gila Evansa. Podobnie jak  w przypadku  „Birth Of The Cool”, nagrane przez nich w latach 1957-59 płyty „ Miles Ahead”  oraz    „Porgy And Bess”m  a zwłaszcza  legendarna „ Sketches Of Spain”  weszły do kanonu  jazzu.

W kolejnym zespole, słynnym Sextecie, Davis poszedł w zupełnie innym kierunku i zaproponował, ku zaskoczeniu wszystkich, dynamiczny hard – bop, oraz wprowadził prawdziwą rewolucję – zupełnie inną koncepcję improwizacji opartej nie jak dotąd na opracowaniu harmonii utworu, ale na niezależnych od harmonii skalach modalnych. Do współpracy zaprosił ponownie Coltrane’a, Evansa i Chambersa oraz Cannonballa Adderleya i Jimmy’ego Cobba. Takie nazwiska gwarantowały sukces dla nowej stylistyki i tworzyły podwaliny pod nowoczesny jazz, za jakim podążać poczęli inni wybitni muzycy. Dla Davisa i jego muzyki był to kolejny okres budowania własnej pozycji na jazzowym panteonie i czas tworzenia nagrań, które dzięki świetnemu wyczuciu stawały się wydarzeniami o historycznym znaczeniu. Do dzisiaj płyty „ Milestones”, a zwłaszcza „Kind Of Blue” są syntezą tego wszystkiego, co najpiękniej przekazano muzyką w całej historii nowoczesnego jazzu. Ian Carr, jeden z najważniejszych biografów Davisa, napisał w 1982 roku o płycie „Kind Of Blue”, że „im częściej się jej słucha, tym więcej dostrzega się w niej piękna i głębi„. Do dziś wielu krytyków i fanów jazzu uważa ten album za najlepszą płytę w historii jazzu.

W roku 1956 miało miejsce wydarzenia które wpłynęło na ukształtowanie się charakterystycznego wizerunku Milesa. Usunięto mu niezłośliwą narośl na krtani. Na czas rekonwalescencji Davis rozwiązał swój zespół. Zalecenia lekarzy mówiły wyraźnie że Miles nie powinien oszczędzać gardło i nie powinien za dużo mówić. Niedługo jednak po wyjściu ze szpitala pojechał negocjować jakiś kontrakt. Podczas rozmowy, zdenerwowany podniósł głos i uszkodził swoje struny głosowe. Od tej pory w głosie Milesa pojawiła się charakterystyczna chrypa. Davis kilkakrotnie miał zatargi z policją. Zdarzyło mu się wylądować w więzieniu za niepłacenie alimentów, był inwigilowany jako podejrzany o posiadanie narkotyków. Najgłośniejszym echem w mediach odbiła się jednak historia  aresztowanie Milesa w roku 1959 przed klubem Birdland. Miles stał pod klubem paląc papierosa przed swoim występem, kiedy to biały policjant kazał mu „się stąd zabierać”. Miles powiedział – że tu pracuje i że nad głową jest neon z jego nazwiskiem. Policjant był nieustępliwy. Miles nie zamierzał odpuścić. Wywiązała się szamotanina w wyniku której Davis z rozbitą głową trafił do aresztu i na czołówki gazet. Jak sam powiedział – zdarzenie to spowodowało że stał się człowiekiem cynicznym, pełnym goryczy.   Utwierdził się również w przekonaniu o rasizmie białych amerykanów.

Na początku lat  sześćdziesiątych  Miles  Davis  ponownie  zaskoczył  świat organizując  Kwintet,  który  tworzyli  muzycy młodego  pokolenia: saksofonista Wayne Shorter, perkusista Tony Williams, basista Ron Carter i pianista Herbie Hancock.   Nim  do  kwintetu Davisa doszedł  Shorter – wcześniej saksofonista z grupy Arta Blakeya –  Miles  zrealizował  kilka  nagrań  z innymi  saksofonistami  (np. z Hank’em. Mobley’em – ” Friday And Saturday Night”  oraz z George’em Colemanem – “My Funny Valentine”) . Albumy kwintetu -„ESP”, „Miles Smiles”, „Sorcerer”,  „Nefertiti” – zostały uznane przez historyków jazzu za przełomowe i najważniejsze nagrania jazzu lat  sześćdziesiątych. Nagrania te stały się wzorcem współczesnego jazzu i punktem wyjścia dla  młodego pokolenie jazzmanów w  kolejnych latach. Jednak już na płycie ‘Filles De Kilimanjaro’ pojawiła się kolejna zapowiedź dramatycznej zmiany w stylistyce Davisa. Trębacz od pewnego czasu zaczął przemycać do swojej muzyki elementy rocka, interesowało go brzmienie gitary elektrycznej. Zafascynowany był wirtuozerią Jimiego Hendrixa. Davis doskonale zdawał sobie więc sprawę z potencjału muzyki, w której doszłoby do połączenie rockowych rytmów i brzmień ze złożonością i przestrzennością improwizacji jazzowej. Zaczął coraz bardziej „elektryfikować” swoje grupy i odważniej zmierzać w kierunku rocka. W jego zespole pojawiły się syntezatory,  elektryczny fortepian i gitara elektryczna. Miles  swoją trąbkę wzmocnił elektroniką i używał pedału wah-wah. W efekcie tych działań w następną dekadę wchodził z zespołem, który nie pasował specjalnie do ortodoksji jazzu lat sześćdziesiątych. Nowe  pomysły  zawarte  zostały w kolejnych nagraniach Davisa,  np. w  „In  A Silent Way”, w których  coraz  wyraźniej  pobrzmiewała  elektroniczna  nuta. Wśród muzyków  nowoczesnego  jazzowego pokolenia pojawili się: pianiści  Herbie  Hancock,  Chick  Corea, Keith Jarrett i  Joe Zawinul, gitarzysta John McLauhlin , basista Dave Holland oraz perkusiści Airto Mortira i Billy Cobham. Piorunującym uderzeniem stał się wydany w  1970  roku  podwójny  album  „Bitches  Brew”,  stanowiący  swego  rodzaju  jazzowa  manifestację  nadchodzącego  elektronic – jazzu.  Koncepcję tę Miles rozwinął w albumach, które fusion i jazz-rock wprowadzają  na   najwyższy   artystyczny   poziom  –  „Jack  Johnson”, „Live-Evil”, „On The Corner”, „Big Fun”. Nowa    muzyka    Milesa    lat    siedemdziesiątych    stawiała  Davisa w roli propagatora wszystkiego co nowe i  awangardowe w jazzie. O prestiżu Milesa świadczą nie tylko laury  spływające na artystę w kategoriach jazzu i rocka, bestsellerowe  nakłady  albumów,  lecz  także współpracujące z nim liczne grono  wybitnych  muzyków,  którym odpowiadał elektroniczno-jazzowy styl  Milesa . Choć w następnych latach fusion Milesa nie oznaczał stagnacji w jego rozwoju,  to  coraz trudniej było mu  przekazać  coś  muzycznie  oryginalnego. Pojawiały się co prawda  nowe  nagrania  „Agharta”,  „Get  Up  With  It”  i  wznowienia  starszych,  nie publikowanych – np. „Circle”, ale gwiazda Milesa  jako idola jazzu bladła. Niemniej to właśnie zrealizowane wówczas albumy zapoczątkowały rozkwit jazz-rocka i ogromną popularność jazzu i jazzmanów.

W lata siedemdziesiąte Miles Davis wkroczył jako idol muzyki rozrywkowej i światowej estrady , prawdziwy „celebrities”. Oddalał się jednak coraz bardziej od jazzu, a problemy z życiu prywatnym (m.in.  poważny wypadek samochodowy, powrót nałogu, udział w strzelaninie, ponowne kłopoty z policją zakończone aresztowaniem i pogarszający się stan zdrowia) sprawiły, że na kilka lat wycofał się z estrady jazzowej. Miles postanowił odpocząć. Przez ponad pięć lat nie wziął do ręki trąbki. Jak się okazało odpoczynek oznaczał początek prawdziwych kłopotów. Od połowy lat sześćdziesiątych Davis cierpiał na kłopoty ze stawem biodrowym. Kolejne operacje nie pomagały. Ból był coraz większy.  Już od pewnego czasy Davis nadużywał kokainy, ale w tym okresie narkotyki stały się ponownie podmiotem życia Milesa. Potrafił w tym okresie wydawać dziennie pięćset dolarów na zakup kokainy. Od czasy do czasu powracała również heroina.  Miles tygodniami nie opuszczał swojego domu. Jak sam napisał w swojej autobiografii zaczynał popadać w obłęd. Miewał halucynacje. Kiedyś przekonany że ściga go policja porzucił na ulicy swoje ferrari, wszedł do windy  w przypadkowym budynku. W windzie była  kobieta. Miles myśląc że jest nadal w swoim samochodzie zwymyślał ją i uderzył w twarz,  Wezwana policja odwiozła go do szpitala psychiatrycznego gdzie został poddany badaniom. I znów Miles musiał przebyć długą i ciężką drogę odstawienia używek i oczyszczenia swego organizmu. Znów mu się udało. W roku 1980 podjął decyzje o powrocie na scenę. Zaczął ćwiczyć na trąbce i pracować nad stworzeniem nowego zespołu. W roku  1981   powrócił na rynek wspaniałym albumem „The Man With The Horn”  i z  brawurowym zespołem  –  z gitarzystą Johnem Scofieldem i saksofonistą Billem Evansem. Pojawiła  się niewielka korekta fusion-jazzowej stylistyki, która raz była bliska pop-jazzowym produkcjom, innym razem doskonałym przykładem jazzowego geniuszu muzyka. Z jednej strony  zrealizował album  ‘You’re Under Arrest ‘ z przebojami  „Time After Time” Cyndii Lauper i „Human Nature” Michaela Jacksona, z drugie strony przedstawił album „Tutu” ze wspaniałymi improwizacjami  swojej syntezatorowej trąbki.   Miles  w wielkim stylu   powrócił  na  dawną  pozycję gwiazdy i ikony współczesnego jazzu. Albumy  „We  Want  Miles”,  „Star  People  Decoy”,  „You’re  Under  Arrest”, „Tutu”  stanowią w twórczości Milesa skomplikowaną stylistycznie całość,  w  której  starał  się  połączyć  tradycję modern-jazzu z  elementami charakterystycznymi dla muzyki popularnej  końca XX wieku. Miles Davis  pracował odtąd wg własnych upodobań i reguł. Niewiele koncertował, a nagrywał kiedy uznawał to za stosowne. Sporo czasu zaczął poświęcać na malowanie. Pod koniec życia powstały urokliwe i nawiązujące do stylistyki jego współpracy z Gilem Evansem albumy realizowane z orkiestrami Quincy Jonesa czy pionierski – bo odkrywający  stylistykę hip-hopowego jazzu, wydany pośmiertnie, album  „Doo Bop ”.

Miles Davis dwa razy odwiedził Polskę. Zagrał na festiwalach Jazz Jamboree w roku 1983 i 1988. Ten pierwszy koncert był szczególny i zapadł w pamięć również Milesowi. W  autobiografii napisał że był pod olbrzymim wrażeniem już na lotnisku –  gdy zobaczył że wszyscy mają w pięty znaczek „We want Miles” i gdy po koncercie cała sala odśpiewała mu „Sto lat”.  Napisał taż że przywódca Związku Radzieckiego był wielbicielem jego muzyki i przysłał mu do użytku swoją osobistą limuzynę. No cóż, limuzyna była, ale z pewnością nie należała do Andropowa. Warszawski koncert został pod koniec 2008 roku wydany na płycie „Miles Davis Septet live in Poland 1983”.

Miles Davies zmarł 28 września 1991 w wieku 65 lat. Został pochowany na  Woodlawn Cementery w Bronksie w Nowym Jorku.

Patrząc  na poszczególne  etapy twórczości Davisa, wyznaczyć można  charakterystyczną  amplitudę  popularności  jego muzyki.  Miles  przez   cały   czas   był   artystą   o   niezwykle  rozległych  zainteresowaniach.  Już  w okresie współpracy z Charlie Parkerem  sugerował  ,, Birdowi ”  odejście  od  impulsywności  bopu. Takie  właśnie pojmowanie jazzu doprowadziło Milesa do wybitnych nagrań  cool – jazzu  i  zorganizowania  tandemu  Davis – Evans. W następnym  okresie, a więc w erze słynnych kwintetów Milesa (zwłaszcza tych  z  Johnem  Coltranem  i  Billy Evansem), wzrastała w jego twórczości  skłonność  do  improwizacji  modalnej. Kolejnym wielkim „jazzowym  zamieszaniem”   była    kreacja    ,, electric – jazzu ”    lat  siedemdziesiątych  i przełomowe nagrania „Bitches  Brew”, oraz oczywisty muzyczny drogowskaz z lat dziewięćdziesiątych –  album „Doo Bop”. Ekscentryczność Davisa  precyzyjnie  wmontowana  w  pop kulturę postawiła artystę w  pozycji  wybitnego  jazzmana,  kompozytora,  aranżera,  lidera i  wreszcie jazzowego symbolu. Davis był artystą bezkompromisowym i niezależnym; nawet gdyby się zgodzić z zarzutami, że w ostatnich latach jego działania nosiły niekiedy znamiona komercji, były one  wyłącznie skutkiem ubocznym nieustannych poszukiwań twórczych. Ian Carr napisał w swojej pożegnalnej nocie, że Milesa cechowała „niesłabnąca inteligencja, ogromna odwaga, integralność, uczciwość oraz artystyczny niepokój i ciekawość skłaniającego go do ciągłej pogoni za istotą sztuki, która jednakże nie skażona została bezcelowym eksperymentowaniem”. Miles Davis jest jednym z nielicznych jazzmanów, których można  obdarzyć mianem geniusza: oprócz tego, że należał do najbardziej porywających i sugestywnych solistów w całej historii jazzu, obdarzony był niebywałą charyzmą i intuicją, dzięki którym potrafił wyławiać największe talenty do swojego zespołu i wydobywać z nich to, co najlepsze. Ekscentryczność Davisa  precyzyjnie  wmontowana  w  jazz współczesny postawiła  zatem artystę w  pozycji  wybitnego  jazzmana,  kompozytora,  aranżera,  lidera i  wreszcie jazzowego symbolu XX wieku.

Dionizy Piątkowski