Ry Cooder nie jest wybitnym wirtuozem gitary ani wielkim wokalistą. Charyzma jego sztuki broni się jednak sama. Jest stylowym artystą poruszającym się zgrabnie zarówno w latynoskich skojarzeniach, jak i folkowo-bluesowym świecie. Bawi się muzyka, prowokuje pastiszem, buduje etnicznie – muzyczne pętle. Z uwielbieniem porusza się w tradycyjnym bluesie, wiejskim folku, tradycyjnym jazzie i meksykańskim, ludycznym folklorze. Ry Cooder odnajduje się znakomicie w każdej z tych ról : od gitarzysty mariachi po chórzystę gospel i swingującego jazzmana oraz melancholijnego bluesmana. Każdy album jest precyzyjnie dopracowany i – co ciekawe – cieszy się ogromnym uznaniem i jeszcze większą popularnością ( od projektu „ Buena Vista Social Club ”, muzyki filmowej do ”The Long Riders” , „Paris-Texas”, „Last Man Standing”, „Geronimo”, po sugestywny album ”Talking Timbuktu ” z Ali Farką lub przepiękny w swojej prostocie „ Jazz ”). Ale Ry Cooder to także społecznik, lewicowiec i zatroskany obywatel piętnujący to, co złe w Ameryce.
„The Prodigal Son” to pierwszy album Coodera od sześciu lat. Gitarzysta, wokalista i autor piosenek zarzuca jakby na moment swój cięty, artystyczny komentarz polityczny ( znany przecież z takich albumów „Chavez Ravine”, „My Name Is Buddy”, „I, Flathead”, „Pull Up Some Dust and Sit Down” oraz „Election Special”- rozprawiający się z wyborczym wyścigiem Obamy i Romney’a). Tylko pozornie polityka nie jest obecna na płyce „The Prodigal Son”, bo tak po prawdzie syn marnotrawny Ry Cooder swoimi piosenkami bawi ludzkie ukojenia i pocieszenia oraz szuka odpowiedzi na trudne sprawy poprzez pogodne i proste piosenki gospel i bluesa. To ciekawe, bo dopiero teraz w karierze 71-letniego białego ateisty gospel staje się jakiś szczególnym artystycznym wyzwaniem oraz inspiracją. Szuka skojarzeń w bluesie, religijnym uniesieniu spiritual, prostocie wypowiedzi gospel. Przecież już na wcześniejszych płytach śpiewał „Dark Was the Night” – piosenkę Blind Willi’ego Johnsona, „Great Dream of Heaven” Josepha Spence’a i ” Jesus on the Main Line “ legendarnego pieśniarza z Mississippi, Freda McDowella.
„The Prodigal Son” jest jeszcze bardziej „ludowy” i w sensie religijnym uduchowiony. Pojawiają się kultowe piosenki Blind Willie’go Johnsona („Nobody’s Fault but Mine”, „Everybody Ought to Treat a Stranger Right”), Cartera Stanley’a ( „Harbor of Love”, ”The Pilgrim Travelers”, „Straight Street”), Alfreda Reeda ( „You Must Unload”) i przejmująca pieśń Williama Dawsona „In His Care” oraz tradycyjny, słynny gospel-song „I’ll Be Rested When the Roll Is Called„. Tytułowy “ The Prodigal Son” nie jest tym słynnym hitem wielebnego Roberta Wilkinsa i popularnym gospel bluesem granym przez The Rolling Stones lecz przygotowanym w tradycyjnej konwencji przez Ry Coodera i jego syna, perkusistę Joachima Coodera nowym „standardem”. Do tego trzy oryginale, folkowe piosenki „Shrinking Man”, „Gentrification” oraz „Jesus and Woody„, które zgrabnie łączą klimat i budują piękne brzmienie całego albumu.
„Muzyka gospel ma przyjemny sposób na sugestie dotyczące empatii – mówi Ry Cooder w wywiadzie dla „Los Angeles Times. To miły muzyczny sposób sugerowania tego, co dla ludzi jest ważne i przypominanie, że w środku każdego z nas jest cała głębia i miłość. Lubię takie proste, otwarte piosenki. Opowiadają więcej niż wielkie muzyczne oratoria.”