Wynton Marsalis nie musi zabiegać o względy publiczności. Jego kolejne zespoły, sukces Lincoln Center Orchestra a zwłaszcza ostatnie płyty ( z rewelacyjną „Blood on the Fields”- podniosłym i wspaniałym oratorium jazzowym na temat niewolnictwa czy utrzymana w podobnym tonie „ Unforgivable Blackness” ) udowadniają, że Wynton Marsalis jest dzisiaj nie tylko jednym z najważniejszych innowatorów jazzu, ale także ikoną na miarę gigantów tej: Davisa, Ellingtona, Parkera, Coltrane’a. Wartość artystyczna kompozycji Marsalisa oceniana się dzisiaj bez zastrzeżeń i porównuje się ją często (i jedynie) do innego wielkiego kompozytora jazzu, do Duke’a Ellingtona. Marsalis zdaje sobie sprawę, że jest nie tylko artystą. Postrzegany jest przecież także jako odniesienie do całej afro-amerykańskiej kultury ostatnich lat. Stąd może te jego wszystkie „upolitycznione” projekty oraz nagrania, które precyzyjne wpisuje w dzisiejszą Amerykę. Najnowszy album Wyntona Marsalisa jest jednak projektem nietypowym. „He and She” to cykl uroczych walców jazzowych, wykonywanych przez Marsalisa i jego wspaniały kwintet, przeplatanych recytacjami poezji w wykonaniu samego trębacza. Marsalis zauroczony jest nie tylko jazzem, ale pokazuje, że jest przecież także wrażliwym artystą, obcującym z poezją . Tym razem prezentuje twórczość irlandzkiego poety W.B.Yeatsa. To pod urokiem tych krótkich i zgrabnych form postała wspaniała jazzowa suita, gdzie narracja doskonale tworzy nastrój dla mocnych, bopowych fraz. To tutaj trębacz jest największym wirtuozem.