MPS Records- słynna i legendarna niemiecka oficyna wydawnicza sięga do swojego archiwum i wydaje w kolekcjonerskiej wersji przepiękny album pianisty Billa Evansa z orkiestrą symfoniczną. Legendarne Trio  Billa Evansa ( z kontrabasistą Eddie’m Gomezem i perkusistą Martym Morellem) tym razem w nostalgiczno-jazzowym, orkiestrowym brzmieniu przygotowanym, opracowanym i wykonanym przez  NY Philharmonic Orchestra  pod kierunkiem słynnego Clausa Ogermana. Legendarny kompozytor, aranżer i producent wpisał się (także tym nagraniem ) w historię muzyki XX wieku realizując podobne projekty  z innymi wielkimi tzw. muzyki popularnej ( od Franka Sinatry po Dianę Krall).

Zastanawiając się nad fenomenem pianistyki Billa Evansa, nie można przeoczyć faktu, że jego dojrzały styl kształtował się z dala od nowojorskiej sceny bopowej. Choć we wczesnym etapie kariery był stylistycznym dłużnikiem mistrza bopu ,Buda Powella oraz  hard-bopowych pianistów Horace’a Silvera i  Lenniego Tristano, z czasem wykształcił bardziej liryczny, „impresjonistyczny” styl, pełen skoncentrowanej, wewnętrznej siły, ale daleki od agresywności bopu. W dużym stopniu przyczynił się do rozwoju improwizacji modalnej, a co za tym idzie – szkoły Johna Coltrane’a (i stylistyki jego najważniejszego pianisty Mc Coy Tynera). Co  ciekawe, sam nie poszedł w tym kierunku, być może w improwizacji modalnej brakowało mu najzwyklejszego liryzmu i melodyjności. Delikatniejszy, bardziej zawoalowany styl, z mniej wyeksponowanymi dysonansowymi brzmieniami Evansa znany najlepiej z jego klasycznego tria (z La Faro) stanowił przeciwwagę do koncepcji Tynera, które powoli zaczęły dominować na scenie jazzowej.Zresztą we współczesnej pianistyce jazzowej doszło niebawem do syntezy obu szkół. Bill Evans był pionierem całkowicie nowego z punktu widzenia pianistyki jazzowej stylu charakteryzującego się przede wszystkim niezmiernie oryginalnym podejściem do harmonii (zestawiania w pewnych zależnościach interwałowych składników akordu. Wprawdzie z tradycyjnego harmonizowania akordów ( polegającego na przestrzeganiu pewnych tradycyjnych związków funkcyjnych pomiędzy poszczególnymi stopniami skali), stosowanego m.in. przez Buda Powella, uwolnił się już  Red Garland i ( w mniejszym stopniu) Wynton Kelly), ale to właśnie Bill Evans  wprowadził zupełnie nowy styl harmonizowania akordów. Polegał on na pozostawieniu tylko podstawowych składników akordu, (często oprócz prymy, którą często realizował kontrabas), które łączył swobodnie z innymi dźwiękami, często odległymi o kwartę. Evans stosował także o wiele szerszą paletę barw niż inni pianiści jazzowi, często posługując się pedałem, za pomocą którego podkreślał lub modulował jakiś dźwięk. Występy w trio były dla Evansa idealną formą prezentacji swoich pomysłów, mniej przekonująco wypadają jego nagrania solowe (prócz wspomnianej płyty  „ Conversations With Myself”).

Bill Evans Trio  (z La Faro i Motianem) należy bez wątpienia do najsławniejszych i najlepiej współpracujących ze sobą formacji w historii jazzu. Ich wyjątkowość polegała m.in. na odrzuceniu podziału na solistę i akompaniatorów. Ze swojej roli instrumentu sekcyjnego wyemancypował się szczególnie kontrabas La Faro, który czasem przejmował rolę instrumentu melodycznego. Powstawała swoista improwizacja zbiorowa, pełna rytmicznych i melodycznych inspiracji i kontrapunktów. Interesująco brzmi komentarz samego Evansa na temat swojego tria: „w tym czasie nikt tak nie podchodził do jazzu wykonywanego w trio. To znaczy pozwalając, by muzyka rodziła się z wewnętrznego pulsu, zamiast go topornie wydobywać na powierzchnię i zaznaczać„. Ta niechęć Evansa do „topornego” zaznaczania pulsu odbierana była czasem jako apatyczność, uciekanie w letargiczny nastrój, co prowadziło do wielu nieporozumień i niesłusznej krytyki. Faktem jest, że melancholia jest dominującym nastrojem w muzyce Evansa, a rytm nigdy nie stanowił jego najmocniejszej strony. Nie grał z potężnym swingiem, nie interesowała go ta jakość jazzu – wywodząca się przede wszystkim z rytmu – którą określa się mianem „groove„. Cannonball Adderley twierdził, że kiedy Evans zawitał do zespołu Davisa, „Miles zmienił cały styl z bardzo ostrego na łagodniejszy. Bill był cudowny w innych sprawach, ale nie potrafił porządnie przyłożyć„. W bardzo szybkich tempach, jak na płycie „Montreux 1968” , jego gra jest spięta i gorączkowa. Z drugiej zaś strony, kiedy za plecami ma taki wulkan energii, jak Philly Joe Jones ( „Everybody Digs Bill Evans”) wypada doskonale. Przewaga pierwiastka rytmicznego wcale nie stanowiła o wartości jazzu i dlatego  Bill Evans był o wiele bardziej interesującym jazzmanem niż wielu jego energicznie swingujących kolegów. Pianista był zaprzeczeniem stereotypowego wyobrażenia o jazzmanie i w przeciwieństwie do znakomitej większości największych jazzmanów, nie był wcale mistrzem bluesa. Wiedząc o tym, dość szybko nauczył się unikać typowych bluesów, choć nie stronił od bluesów molowych ( np. świetna interpretacja „Israel” Johna Carisiego), po części ze względu na bliską mu molową harmonię charakterystyczną dla nowszych trendów w jazzie, których przecież był prekursorem.

Bill Evans coraz częściej umieszczał w swoim repertuarze własne kompozycje, składające się nierzadko z nieregularnych części i zmieniających się podziałów metrycznych (z których wiele zatytułowanych było na cześć przyjaciółek pianisty), jak „Waltz For Debby” „One For Helen„, „Show-Type Tune”, „Peri’s Scope”, „Laurie”, „Turn Out The Stars”, „Blue In Green„). Jednakże jego oryginalność ujawniała się także w interpretacji standardów, jak „Beautiful Love”, „Polka Dots And Moonbeams”, „Someday My Prince Will Come”, „My Romance” czy „My Foolish Heart”.  Bill Evans, często nazywany jest poetą fortepianu, swoje improwizacje budował nie pod wpływem „natchnienia”, ale racjonalnie, z pełną świadomością. Znaczenie sztuki B.Evansa dla innych pianistów można przyrównać do wpływu Johna Coltrane’a na saksofonistów. Jego tradycję kontynuowali i rozwijali dzisiejsi mistrzowie, jak Herbie Hancock, Keith Jarrett i Chick Corea, ale także  Hampton Hawes, Paul Bley i Michel Petrucciani.

Bill Evans (1929 – 1980)  był jednym z najważniejszych pianistów w całej historii nowoczesnego jazzu. Studiował w Southeastern Louisiana University, a w czasie wakacji grywał z Mundellem Lowe’em i Redem Mitchellem i  właśnie wtedy po raz pierwszy zwrócił na siebie uwagę środowiska jazzowego. Po służbie wojskowej (1951-54), w latach 1954-55 występował z Jerrym Waldem, później do 1956 r. studiował w nowojorskiej Mannes School of Music i rozpoczął stałą współpracę z klarnecistą Tonym Scottem. Poprzez Lowe’a nawiązał kontakt z Riverside Records i w 1956 roku zadebiutował płytą nagraną w trio. Później dokonał nagrań z Charlesem Mingusem i George’em Russellem. W 1958 r.oku dołączył do Milesa Davisa i odegrał ważną (m.in. poprzez spopularyzowanie improwizacji modalnej)  rolę w powstaniu przełomowej w dziejach jazzu płyty „ Kind Of Blue”. Po  roku Evans opuścił Davisa, by założyć trio i odtąd w takim właśnie kameralnym składzie występował najchętniej. Nagrania z kontrabasistą Scottem La Faro i perkusistą Paulem Motianem (m.in. „Portrait In Jazz”, „Explorations” oraz zapis koncertów w Village Vanguard) są do dziś kwintesencją  jazzu wykonywanego w standardowym trio. Pomiędzy muzykami istniała wręcz telepatyczna więź a po tragicznej śmierci La Faro nagrania Evansa z innymi kontrabasistami nie miały już takiego wymiaru, choć bardzo ciekawie rozwijała się jego współpraca np. z Eddiem Gomezem. Evans nagrywał też solo (także techniką wielośladu wykonując dwie nakładające się na siebie partie, jak na płycie „Conversation With Myself”), w duetach z Jimem Hallem, Bobem Brookmeyer’em i Tonym Bennett’em, a także w większych składach, m.in. z Lee Konit’zem, Zoot’em Simsem i Freddiem Hubbardem. Pod koniec życia Evans zawiązał nowe trio, z Mark’em Johnsonem na kontrabasie i Joe’m La Barberą na perkusji. Niestety Evans był narkomanem i mimo że przestał zażywać heroinę, lata tkwienia w nałogu przyczyniły się do jego przedwczesnej śmierci .

Dionizy Piątkowski