W połowie lat siedemdziesiątych na scenie jazzowej pojawił się młody, utalentowany gitarzysta Pat Metheny, który swoimi ciekawymi improwizacjami oraz eksperymentami elektroniczno-brzmieniowymi zwrócił natychmiast uwagę krytyki i słuchaczy. Wkrótce wirtuoz elektrycznej gitary stał się w świecie jazzu nie tylko idolem i autorem bestsellerowych, okupujących listy przebojów płyt, lecz także swoistym odniesieniem dla młodego jazzu lat osiemdziesiątych. Jazz-rockowe improwizacje Pata Metheny’ego stały się impulsem do dalszych twórczych metamorfoz innych artystów. Wydawać by się mogło, że artysta pogrąży się wśród kilkudziesięciu popularnych wirtuozów jazzowej i rockowej gitary, podczas gdy precyzyjnie prowadzona polityka nagraniowa, marketingowa i promocyjna spowodowała, że Pat Metheny okrzepł jako jeden z najwybitniejszych gitarzystów jazzu.
Muzyka proponowana przez Metheny’ego zawsze oscylowała pomiędzy konwencją straight – ahead jazzu, a rockowymi rytmami i przebojowymi nagraniami. Gitarzysta czerpał inspiracje zarówno z Beatlesów, Stonesów jak i BB Kinga czy Muddy’ego Watersa, a przede wszystkim z jazzowej tradycji Milesa Davisa, Sonny’ego Rollinsa i Johna Coltrane’a. „ Istnieje wiele możliwości sklasyfikowania tego, co robię – mówi Pat Metheny w wywiadzie dla Jazz Forum – Sposób, w jaki prezentuję się publiczności, stanowi dla mnie rodzaj wyzwania, powiem więcej: to moja osobista wizja. Naturalnie, każdy słuchacz wybierze dla siebie inną część mojej działalności. Jednak ja postrzegam ją jako nierozerwalną całość, jako symptom większej idei. Mój muzyczny styl życia jest organicznie polistylistyczny. Gdy przyglądam się z boku innym wybitnym, współczesnym muzykom – dochodzę do wniosku, iż pod tym względem są do mnie bardzo podobni. Wynton Marsalis, John Zorn czy Bill Frisell – każdy z nich działa jako improwizator o kilku obliczach. Tworzymy na bardzo różnych obszarach, lecz czynimy to efektywnie, a naszym głównym zadaniem jest improwizować. Wszystkie projekty, które wymieniłeś, są reprezentatywne dla mnie jako muzyka, jak i dla pewnych, niekiedy dosyć hermetycznych, generacji muzycznych… Właściwie, gdybym miał określić swoją pozycję jednym słowem, nazwałbym się muzykiem jazzowym. Wszystkie przejawy mojej działalności prowadzą do zamanifestowania w dźwięku ideałów, w które wierzę, czyli standardów. To właśnie one są sednem improwizacji. Tak, gdyby podjąć próbę zdefiniowania tego, co robię, należałoby określić mnie mianem improwizatora „ . |
Najnowszy album „Side Eye NYC (V1.1V)” to premiera nowego projektu SIDE-EYE trio, w którym artyście towarzyszą starannie dobrani, jak sam to określa, „muzycy nowej generacji, którzy w ciągu ostatnich kilku lat, szczególnie mnie zainteresowali„: perkusista Marcus Gilmore oraz pianista James Francois. Sesja „Side Eye NYC (V1.1V)” zarówno zestaw nowych kompozycji, jak i zaskakujących interpretacji najbardziej lubianych utworów Metheny’ego ( takich jak np. „Better Days Ahead”). “Fascynuje mnie to, które z moich starszych utworów nadal interesują nowe pokolenia muzyków, a ten kawałek ma formę i harmonię, którą ludzie chcą grać i o niej rozmawiać. James wniósł do niego klimat, który sprawił, że utwór nabrał świeżości. Granie z nimi, to dla mnie naturalna kolej rzeczy. Oni dosłownie wychowywali się na tych utworach, grając te kompozycje od początków swoich muzycznych karier, zupełnie tak jak kiedyś robiłem to ja, grałem utwory innych muzyków, ostatecznie dołączając do ich zespołów„-– komentuje Pat Metheny. |