Znakomity kompozytor i trębacz Terence Blanchard wydał nowy album koncertowy zatytułowany „Live”. Blanchard należy do grona błyskotliwych i twórczych trębaczy nowoorleańskich, którzy pojawili się na scenie jazzowej w latach 80-tych. Już jako pięciolatek rozpoczął naukę gry na fortepianie, należał też do wokalnej grupy Harlem Harmony Kings. Trąbką zainteresował się mając 8 lat i zaczął uczęszczać do nowoorleańskiego Center For Creative Arts prowadzonego przez Ellisa Marsalisa, ojca Branforda i Wyntona. Rok później Blanchard studiował kompozycję a w 1980 roku rozpoczął naukę w Rutgers Univeristy. Tego samego roku trafił do zespołu Lionela Hamptona a dwa lata później zajął miejsce Wyntona Marsalisa w Jazz Messengers Arta Blakey’a. W tym samym czasie jego kolega z Nowego Orleanu, saksofonista Donald Harrison, zastąpił w Messengersach drugiego z braci Marsalisów, Branforda. Blanchard pozostał w Jazz Messengersh do 1986 roku, potem wraz z Harrisonem utworzył własny zespół. W latach 90-tych zajął kompozycją muzyki filmowej i telewizyjnej, realizując brawurowo ścieżki dźwiękowe do filmów Spike’a Lee „Jungle Forever” i „Malcolm X” oraz do filmu dokumentalnego telewizji BBC o ruchach migracyjnych Murzynów („The Promised Land„). Jego rozległa dyskografia obejmuje kilkanaście doskonałych albumów autorskich ( od debiutanckiego „Terence Blanchard” i „Simply Stated” po „Malcolm X”, „The Billie Holiday Songbook” i „Magnetic”) oraz szereg zrealizowanych z innymi gwiazdami jazzu ( „New York Second Line” – z Donaldem Harrisonem, „New York Scene” – Art’em Blakey’em, „Discernment” -z D.Harrisonem, „Live At Kimball’s” -z A.Blakey’em, „Nascence”- z D. Harrisonem).
Najnowszy album zawiera siedem utworów, które Terrence Blanchard nagrał na żywo z warsztatową formacją The E-Collective w różnych klubach w Ohio,Teksasu i Kaliforni. Zespół tworzą gitarzysta Charles Altura, pianista Fabian Almazan, perkusista Oscar Seaton i basista David „DJ” Ginyard. „Ten zespół reprezentuje najlepsze amerykańskie ideały” – mówi Terence Blanchard. Jesteśmy pięcioma bardzo różnymi osobowościami z różnymi wizjami, które grają razem dla wspólnego celu: tworzenie muzyki, która z nadzieją leczy serca i otwiera umysły. Live to album na te niespokojne czasy, ale to także album pełen nadziei. Chcemy zachęcić słuchaczy do dialogu i i uzdrawiania naszej rzeczywistości”. The E-Collective to innowacyjne i niezwykłe podejście do muzyki poprzez odejście od tradycyjnego układu „solista/akompaniament” charakterystycznego dla straight-ahead jazz. Zamiast starych wytycznych pojawia się nowa cecha pozwalająca na ciągłą improwizację każdego z członków zespołu. Każde indywidualne solo jest bardziej wyraziste i nie przytłacza kolektywnego charakteru muzyki. Z założenia muzyka Terence Blanchard/The E-Collective ma za zadanie ukazanie wolnej i szerszej metody improwizacyjnej (podobnej do tej z okresu pracy Milesa Davisa np. przy „Bitches Brew”), ale też zmierzającej ku muzyce bardziej zorientowanej na groove ale w dużej mierze zaaranżowaną. Album „Live” jest mocno obudowany ideologią i odsyła słuchaczy do „neo-rasizmu” i narastającej przemocy w Ameryce, zarówno odzwierciedlającej gorzką frustrację świadomych mas, jak i dostarczającą balsam emocjonalnego uzdrowienia poprzez muzykę. Terence Blanchard jest tutaj błyskotliwym technicznie muzykiem naznaczonym piętnem liryzmu charakterystycznego dla niektórych trębaczy wczesnego bopu, jak Clifford Brown. Blanchard ustępuje nieco popularnością Wyntonowi Marsalisowi, choć łączy ich podobna, wyważona emocjonalnie stylistyka i spontaniczny feeling jazzu.