Amerykański trębacz Bobby Hackett (31.01.1915-7.06.1976) już w szkole opanował kilka instrumentów, w tym kornet, skrzypce i gitarę, a jako nastolatek uzyskał pozycję zawodowego muzyka. Przez kilka lat pracował jako skrzypek i gitarzysta, a od 1936 roku skoncentrował się na grze na kornecie. W 1936 roku prowadził nawet własny zespół, wkrótce jednak przeniósł się do Nowego Jorku, aby przygrywać do tańca w rozrywkowych zespołach Meyera Davisa i braci Laninów. W 1937 roku dołączył do popularnych i bliższych jazzowi big-bandów Joe Marsali i Reda McKenzie’go. W 1938 roku pojawił się gościnnie wraz z grupką innych muzyków w czasie prestiżowego koncertu Benny’ego Goodmana w Carnegie Hall. W tym czasie przewodził już własnemu zespołowi w renomowanym nowojorskim klubie At Nick’s. Koniec lat 30-tych pracował z własnymi zespołami, małymi i większymi, przy nagraniach płytowych, w rozgłośniach radiowych Nowego Jorku, w filmowych studiach nagraniowych Hollywood. W środku lata 1944 roku dołączył do zespołu Glenna Millera. Grał tu głównie na gitarze, ale można go było także słuchać jako solistę-kornecistę w przebojowym nagraniu „String Of Pearls” popularnej orkiestry.Pojawiał się nadal z zespołem Marsali i z Casa Loma Orchestra, był muzykiem studyjnym w NBC, brał udział w nagraniu wielu płyt i w wielu koncertach ( w tym w słynnym koncercie w nowojorskim Town Hall, który przyniósł sławę zespołowi All Stars Louisa Armstronga). Koniec lat 40-tych oraz lata 50-te to intensywna praca na Wschodnim Wybrzeżu i w Kanadzie oraz dalsze rejestracje płytowe.
Wiele nagrań Bobby’ego Hacketta weszło do kanonu klasyki jazzowej, szczególnie zapisy jego występów z Jack’em Teagardenem ( z 1955 roku), jak też seria nastrojowych albumów zawierających kompozycje napisane dla komika Jack’a Gleasona. Ogromna dyskografia trębacza obejmuje takie historyczne dla jazzu albumy, jak “At Nick’s 1944”, “Bobby Hackett With Strings “, “In A Mellow Mood”, “Coast Concert’55” – z Jack’em Teagardenem), “Rendevous”, “Live From The Voyager Room‘57”, “Bobby Hackett At The Voyager Room: Henry Hudson Hotel”, “Bobby Hackett And His Orchestra”), “Jazz Ultimate”- z J.Teagardenem, “Gotham Jazz Scene”, “Don’t Take Your Love From Me”, “Bobby Hackett Quartet”, “Bobby Hackett And His Jazz Band”, “Live From The Voyager Room Vol. 2/1958”, “ Blues With A Kick”, “Hawaii Swings”, “Bobby Hackett Quartet’1960”, “Music For Lovers Only”, “Bobby Hackett With Johnny Seng And Glenn Osser At The Wurlitzer Pipe Organ”, “Bobby Hackett Quintet”, “Bobby Hackett Sextet”, “Bobby Hackett And His Orchestra”,” Bobby Hackett With Jim Cullum’s Happy Jazz Band”, “That Midnight Touch”, “A Time For Love”, “Bobby Hackett And Billy Butterfield”, “This Is My Bag” – z Vic’em Dickensonem, “Bobby Hackett, Vic Dickenson, Maxine Sullivan At The Fourth Manassas Jazz Festival’1969”, “Live At The Roosevelt Grill’1970”, “Rare Italian Dates: Live At Louisiana Dates”, “What A Wonderful World”- z Teresą Brewer, “Bobby Hackett – Vic Dickenson Septet”, “Bobby Hackett: Live With Ted Easton’s Jazzband’1973”, “Strike Up The Band”, “Butterfly Airs”, “Tin Roof Blues” oraz “That Da Da Strain”. Jeden ze wspaniałych zespołów Hacketta pracował w sezonie 1956/57 w Hotelu Henry’ego Hudsona w Nowym Jorku, gdzie w charakterze atrakcji pojawili się Tommy Gwaltney i Bob Wilber. Wczesne lata 60-te to powrót do zespołu Benny’ego Goodmana, praca z Ray’em McKinley’em oraz akompaniowanie na estradzie i przy nagraniach płytowych Tony’emu Bennettowi. W latach 60-tych i wczesnych 70-tych Bobby Hackett odbywał trasy koncertowe po USA i w Europie, występując często w klubach i na festiwalach w towarzystwie Vic’a Dickensona. Słuchając nagrań Hacketta nikt by nie pomyślał o jego kłopotach ze zdrowiem, płynących z nadużywania – przez większą część życia – alkoholu.
Bobby Hackett był kornecistą obdarzonym wyjątkowym smakiem i wyczuciem artystycznym, czego dowodem dyskretne partie obligato w tle tak różnych wokalistów jak Tony Bennett, Louis Armstrong, Lee Wiley czy Teresa Brewer. Z drugiej zaś strony, nastrojowe nagrania w równym stopniu dokumentują jego talent jako nieszablonowego instrumentalisty. Czuł się równie swobodnie w dixielandzie, jak i w swingu i mainstreamie: w każdym przypadku jego stricte jazzowe partie odznaczały się temperamentem, bogactwem inwencji oraz elegancją.